Kim był "nieśmiały biznesmen" założyciel potężnego Maersk
Stworzył największą flotę handlową na świecie, wspierał szkoły, uniwersytety i Amerykanów podczas wojny w Zatoce Perskiej. Maersk Mc-Kinney Moller był tak ważny dla Duńczyków jak królowa Kim był człowiek, którego koncern zapewnia jedną piątą duńskiego PKB?
Arnold Maersk Mc-Kinney Moller zmarł 16 kwietnia w wieku 98 lat. Uroczystości pogrzebowe transmitowały przez parę godzin dwie stacje telewizyjne, choć kamer nie wpuszczono do kościoła. Przez cały dzień w mediach miliardera wspominali ekonomiści, politycy, artyści, znane osobistości oraz przechodnie zagadywani przez dziennikarzy na ulicy. Tak dużym zainteresowaniem medialnym w Danii do tej pory cieszyli się tylko członkowie rodziny królewskiej. Dla wielu Duńczyków zmarły przedsiębiorca był jednak tak samo ważny jak królowa.
Kierował rodzinną firmą 38 lat. Koncern A.P.Moller-Maersk, w skrócie Maersk, to dziś ogromna flota kontenerowców, tankowców, terminali przeładunkowych, a także wydobywca ropy i gazu na Morzu Północnym, sieć supermarketów czy firmy technologiczne, przemysłowe i rolnicze. Gigant zatrudnia blisko 108 tys. osób w ponad 130 krajach. Według szacunków branży należąca do grupy Maersk Line transportuje ok. 15 proc. światowych towarów wysyłanych drogą morską.
Arnold Maersk Mc-Kinney Moller urodził się 13 lipca 1913 roku w Kopenhadze. To właśnie jego ojciec Arnold Peter Moller i dziadek Peter Maersk Moller założyli w 1904 roku zalążek dzisiejszej potęgi, kompanię parowców. Prężny rozwój firmie przyniosła I wojna światowa, kiedy obroty przedsiębiorstwa wzrosły o 600 proc. Pod koniec lat dwudziestych do rodziny należała już pierwsza w Danii flota tankowców, rafineria i ziemie uprawne w Afryce. Kolejną wojnę koncern przetrwał dzięki ucieczce statków do Stanów Zjednoczonych w 1940 roku. Maersk Mc-Kinney Moller został mianowany wtedy partnerem ojca. Całkowite kierownictwo nad firmą Duńczyk przejął jednak dopiero w 1965 roku, po śmierci rodzica.
Akcjonariusze go nie kochali
Oficjalnie magnat kierował grupą do 1993 roku. Dziesięć lat później przestał być też prezesem zarządu. Mimo to zachował decydujący głos w kwestiach strategicznych. Kontrolował Maersk dzięki dwóm rodzinnym funduszom, które razem posiadają 51,07 proc. akcji i 64,13 proc. praw głosu.
Ta ciągła obecność i silne wpływy nie wszystkim się jednak podobały. - To nie była firma szczególnie przyjazna inwestorom - twierdzi Charlotte Lindholm z Danish Shareholders Association. Po informacji o śmierci biznesmena akcje koncernu skoczyły gwałtownie o ponad 6 proc.
Maersk Mc-Kinney Moller był jednak hojny i za to lubili go Duńczycy. Jego fundusze przez lata wspierały szkoły, uniwersytety, muzea i instytucje kulturalne. To za jego pieniądze odrestaurowano w Kopenhadze fortyfikacje z XVII wieku, starówkę w miasteczku Aarhus czy pobudowano operę w Kopenhadze. Wreszcie - co być może najważniejsze - w przeciwieństwie do innych duńskich bogaczy mimo wysokich podatków nie wyniósł się z Danii.
Według branżowych rankingów był jednym z dwóch najbogatszych Duńczyków obok producenta zabawek Lego Kjelda Kirka Kristiansena i jego 4,7 mld dol. według "Forbes". W rankingu tego amerykańskiego magazynu właściciel Maersk nigdy nie zajął wysokiej pozycji, ponieważ około 125 mld koron (21,1 mld dol.) schował w Maersk Family Foundation. 54 proc. udziałów fundacji należy do A.P.Moller-Maersk jako własność chroniona.
Osobisty majątek magnata szacuje się na 8,3 mld koron, czyli ok. 1,45 mld dol. Do Duńczyka należały m.in. domy w Kopenhadze, na Riwierze Francuskiej, wiejska posiadłość w duńskim Lolland, a także jacht wart ponad 10 mln dol. Nigdy nie ujawniono szczegółów na temat jego kolekcji sztuki, ale duńskie media twierdzą, że posiadał m.in. dzieła Picassa, Matisse'a czy Delacroix.
Ciastka dla stu tysięcy
Mówiono o nim "nieśmiały biznesmen". Współpracownicy nazywali go po prostu M.M.M. lub "Herr Moeller", co dosyć niezwykłe w kraju, gdzie w dużej mierze zlikwidowano tytuły i zwroty grzecznościowe. Już jako emeryt nadal często przychodził do głównej siedziby firmy. Z przygotowanym w domu lunchem wspinał się pieszo po schodach do swojego biura na szóstym piętrze. Do końca jego życia każdy z ponad 100 tys. pracowników na całym świecie dostawał w dniu jego urodzin duńskie ciastko, tzw. Wienerbrod.
Był wymagający i surowy. - Jedną z rzeczy, jakich nauczył mnie Maersk Mc-Kinney Moller, było to, że zawsze coś może być zrobione lepiej. To prawda. Ja w przeciwieństwie do niego umiem zadowolić się czymś, nawet jeśli mogło być to zrobione lepiej. On jest za twardy dla siebie. Mógłby bardziej doceniać małe sprawy, które się udały, zamiast ciągle się martwić - wspominał w książce Thomasa Larsena Jess Soderberg, który zastąpił miliardera na stanowisku dyrektora generalnego.
Unikał kontaktu z mediami i starał się, by jego koncern nie przyciągał zbytniej uwagi. - Mam nadzieję, że pan zrozumie naszą szczególną skłonność, że być może najwięcej mamy do zyskania, pozostając w cieniu - powiedział Janowi Cortzenowi w jednym z nielicznych wywiadów w 1998 roku. Nie wahał się jednak naciskać na polityków, by osiągnąć swój cel. W duńskim parlamencie funkcjonuje nawet określenie "Lex A.P. Moller" obrazujące silną pozycję biznesmena.
Rzadko trafiał na opór, bo Maersk od lat pompuje miliony w duńską gospodarkę. Tylko w 2011 roku przychody koncernu wzrosły o 7 proc. do 60,2 mld dol., przy zysku 3,4 mld dol., co dało blisko 20 proc. duńskiego PKB. Dania "zarobi" nawet na śmierci miliardera. Maersk Mc-Kinney Moller osierocił trzy córki. Będą one musiały zapłacić państwu 15 proc. podatku od spadku. Jak szacują media do odziedziczenia jest ok. 20 mld koron, czyli Dania otrzyma z tego 3 mld koron (550 mln dol.).
Szerokie wpływy miliardera potwierdza m.in. umowa państwowa z jego kompanią Maersk Oil z 2003 roku, przedłużająca koncesję na eksploatację ropy i gazu z dna Morza Północnego. Dania planowała wtedy wprowadzenie zmian uzależniających wysokość opłat na rzecz państwa od cen surowców. Bezskutecznie. W praktyce oznacza to, że przy wysokich cenach zyski Maersk rosną, ale wpływy do państwowej kasy nie. Eksperci zwracają uwagę, że nałożony na koncerny podatek wynosi tylko 69 proc., kiedy w Norwegii jest to 80 proc.
Spłacał "dług" Europy
Duński miliarder angażował się nie tylko w sprawy ojczyzny. Kiedy w 1991 roku Stany Zjednoczone walczyły w Zatoce Perskiej, Maersk Mc-Kinney Moeller zaoferował Amerykanom bezpłatny transport wojsk i sprzętu. - Bardzo mocno wierzył, że Dania i reszta Europy mają dług u Amerykanów, bo ratowali nas oni wielokrotnie, uwalniając od tyranii i dyktatury. Był całkowicie o tym przekonany i dlatego właśnie zawsze był gotowy podać pomocną dłoń, kiedy Stany Zjednoczone o nią prosiły - wspominał Anders Fogh Rasmussen, były premier Danii, obecnie szef NATO.
Magnat ostatni raz publicznie wystąpił 12 kwietnia na corocznym walnym zebraniu udziałowców. Przy wejściu jak co roku na 98-latka czekał tłum dziennikarzy. Starszy pan w ciemnym garniturze i białym kołnierzyku, wspierając się na lasce, przywitał się ze wszystkimi. Odpowiedział na pytania i rozdał autografy, żartując przy tym, że żałuje, iż tak mało kobiet fotografów robi mu zdjęcia.
*Współpraca Michael Lund Lindeberg. Korzystałam z publikacji: "New York Times", "Daily Telegraph", "Bloomberg Businessweek", "Berlingske", "Politiken"
Dodał : -
Data dodania : 2012-05-01 00:00:00
Komentarze