Długo nie mogliśmy sami kurwa uwierzyć w to co zrobiliśmy. PO PROSTU. POJECHALIŚMY. Nikomu przychodząc do cantry nawet nie śniło się że możemy zrobić coś takiego. ALE przecież o to W TYM CHODZI. TO JEST SIŁA SPONTANÓW! Wszystkim którzy uczestniczyli w tym zajściu chciałbym podziękować, ZAJEBIŚCIE DZIĘKI, to było WIELKIE i nigdy się tego nie zapomni. Buczku, ty byłeś największym nieobecnym, SZKODA! Blisko wyjazdu była Celka, ale jej wewnętrzny wachlarz odczuć nie pozwolił na realizację tego CZYNU :) Kamila jest usprawiedliwiona, właśnie co tam u krawca słychać? ;) BILIK- to było, fest, nie było go przy porodzie tego pomysłu, wyglądało że miał inny pomysł na wieczór, ale nasze drogi i tak się zeszły, my przed wyjazdem robimy zakupy, wpadamy do JOSHA, o jest Bilik który kupuje kilka książek. Siemka, - Siemka, no słuchaj, jedziemy do warszawy, mamy miejsce, jedziesz? - Jasne, tylko muszę odprowadzić rower ! Piękne. Odprowadził rower i zabrał jeszcze brata! Ważne w tym opowiadaniu jest też orientacja godzinowa, była gdzieś 21:30 jak pomysł powstał, zanim pojechaliśmy do mnie do chaty po furę, i dopięliśmy szczególy, dzwoniąc jeszcze do paru osób, kołując podróżnych tak co by było pełne auto, wyjechaliśmy z laskowic gdzieś 23:30. Jadąc tam nie wiedzieliśmy tak naprawdę gdzie murzyn w ogóle mieszka, no ale co tam, mieliśmy numer na chatę więc w planie było ostatecznie zadzwonić jak dojedziemy. Ale napisałem maila z komóry gdzieś o 23:40 do mudzina żeby się nas spodziewał około 4:30 rano. Looz. wiadomość dotarła. Tu obczajcie jego zdziwienie!! Podróż mineła spokojnie, w zajebistej atmosferze! Na jankach byliśmy około 4:30, u mudzina ~5. Czekał na nas przy drodze. WIELKIE POWITANIE! Fanfary, konfetti, strzelające armaty, chleb i sól,stop. dobrze było GO znowu zobaczyć! Odstawiliśmy furę, i autobusem udaliśmy się co centrum, co zajmuje około godziny. Robimy sklep. zwiedzamy, szwędamy się po jakichś pałacach kultury i starówkach, kolumnach jakichś dziwnych zygmuntów, macamy dupę syrenki i.t.d. Taki poranny melanż po warszafce. Fajne miasto. podobało mi się. Zajęło nam to kilka godzin i około 10 wracamy do murzyna chaty, która jest w Borzęcinie dużym, jakieś 20 km od centrum, ale nie wiem dokładnie. Fakt, dojazd autobusami pochłaniał mnóstwo czasu. Cały czas jeździliśmy bez biletów, ale ten dzień był naszy i żaden kanar po prostu nie mógł nam go zakłócić. W chacie rodzice murzyna urządzają nam gościnę, smaczne żarcie, karczki, kawka herbatka, w tym miejscu dla nich dzięki. około 12 wybywamy z domu, żegnając się z nimi, a murzyn bierze auto i jego zadaniem było nas wywieźć. Zabrał nas jeszcze na swoją budowę. murzyn, Zajebisty domek budujesz, ale to ci już mówiłem. Jeszcze błażej częstuje nas kilkoma buchami króliczka i rozpoczynamy podróż powrotną tak co by zdążyć na 18:00 bo musiałem starych zawieźć na imieniny, w domu byłem minutę po 18:00 :) I tak mniej więcej to wyglądało, niestety opowiadanie nie zawiera całej gromady detali i detalików które oddałyby ten wyjazd, dlatego jeszcze raz SZACUNEK DLA UCZESTNIKÓW, WARIATÓW ZOLTANA!! oraz Wielkie POZDRO dla MURZYNA!!!
|