Ania miała nam zaspiewać ale w końcu nic z tego
nie wyszło, no i ieliśmy sie zrobić naszpadla. W szopie( czyli pubie
czy jakkolwiek to nazwać0 byla próba zespolu rockowego, który byl
swietny. no i mielismy darmowy koncert. No i do Januszka podszedł
harleyowiec i powiedział" czy twoje koleżanki nie chciałyby mi
usiaść na kolanku?" Cudownie! .no ale jakoś sie nie skusilysmy!
Wieczór spedziliśmy grajac w pilkarzyki i bilard, no i potem jakies
pijane dziady zaczeły sie przystawiac i ogólnie zrobiło sie srenio,
wiec na szpadla nei było szans no i poszliśmy spać.
13.08
musieliśmy sie zwinąc z pola , bo czekałą nas podróz w głąb serbii.
no ale wcześniej mieliśmy bardzo cikawy plan spędzenia ostatnich
chwil w nowym Sadzie. Otóz prawie wszyscy poszli zwiedzac chyba
największa twierdze na swiecie, a my z Achą postanowilyśmy spędzać
czas bardziej aktywnie, tzn spełniajac swoje marzenie, czyli
udalyśmy sie do kosmetyczki! Bo tania byla! No i za 15 zl
wydepilowała nam nogi w sumie z marnym skutkiem , bo mia.lyśmy za
krótkie wlosy i i tak skończyło sie to goleniem maszynka na trawniku
w parku, ale coi tam jak szaleć to szalec! Wszyscy byli ogólnie
zaczwyceni, twierdza podobno byla swietna, no z daleka na prawde
wyglądała okazale, wiec można wierzyć reszcie. Nasz pociąg do
belgradu oczywiście sie spóżnil o godzine, ale dobrze sie bawiliśmy
na peronie, bo tam na perobnach puszczaja radio, no i tu Adam miał
mała przygode , mianowicie jadł papryczke chili a potem przetarł oko
ręką i efekt byl dośc średni, a nawet mozna stwierdzić ze dla niego
tragiczny, bo chyba z godz cierpał. Podróz do Belgradu nie byla
jakaś fascynująca za to wjazd do miasta robil piorunujące wrażenie.
Najpierw jedzie sie przez chyba najwieklsze blokowieskoo na świecie,
i to nie takie zwykle, bo ty kazdt dobudowuje sobie na balkonie co
chce i kazdy blok wyglada zupelnie inaczej, a potem pociag jedzie
przez dzielnice slumsów. Byl to dla nas absolutny szok, gdyz ludzie
tam mieczkaja w oponach kartonach i plytach z dykty! Straszne! no i
to sie ciągnie przez 2km. Dworzec w belgradzie na pierwszy rzut oka
tez niczym nie przypomina dworca w stolicy, gdyż jest malutki i w
sumie dość brudny. Probowaliśmy tam dowiedzieć sie różnych rzeczy i
bylo to bardzio trudne, bo informacja była nieczynna. Kupienie mapy
tez nie okazało sie łatwe, ale w końcu Radi gdzieś znalazł jakis
kiosk z mapami. no i musielismy sie zacząc martwić o jakiś nocleg,
no i podszedł do nas jakiś koleś i powiedziala ze przenocuje nas w
pokoju z kuchnią i lązienka za 5 euro za wszystkich i to zaraz obok
centrum!! Strasznie nas to rozśmieszylo, gdyż temat wywozu do
burdelu i pobicia by był jednym z naszych ulubionych, wiec
zapytalismy pana gdzie ten cudowny , luksusowy pokój jest. No ale
niestety pan bardzo sie wymigiwał od odpowiedzi twierdząc ze to
jednak daleko, jak dostal mapę to uznał ze jest zla. No i niestety
olaliśmy go. Na naszej mapie był zaznaczony tak calkiem niedaleko od
centrum auto kamp " kosztuniak" no i tym sposobem uznaliśmy ze mamy
zalatwiony noclegh. Wioec poznaliśmy komunikacje miejską i udaliśmy
sie za zakupy. Panie w sklepie były przemile, jak dowiedzialy sie że
jesteśmy turystami to mega mega je to rozśmieszylo, ale co tam.
Uznaliśmy że zrobimy sie na szpadla i po dardzo dlugim wyborze
kupilismy coś co myśleliśmy ze jest rakija ,a mianowicie kupilismy
stomakije, czyki jak sie póżniej okazało wódke ziołową. Kupiliśmy
tego po litrze na 2 osoby. Kemping okazal sie na jakiejś górze, wiec
idąz do niego sie spociliśmy i gdy doszliśmy do celu padliśmy na
chodznik i wysłaliśmy marcina i Radiego żeby ustalili gdzie sie mamy
rozbić. kemping juz od popczatku wydawal sie dośc podejrzeny bo
staly tam same dobre samochody i wesele bylo, namiotów też nie
widzieliśmy, ale uznalismy że to przez to że już 22 i ciemno
jest.Oczywiscie okazało sie że kamping to jest tylko z nazwy , a w
rzeczywistości to jakis ekskluzywny hotel z bungalowami do
wynajecia. Ale nie dla nas. i znaleźlismy sie najdelikatniej mówiac
w kropce, bo w belhgradzie gdzie nie znamy totalnie nic, wiecej pol
namiotowych nasza mapa nie obejmowała i jeszcze cały czas jakiś
pijany koleś zapraszał nas na wesele.w recepcji powiedzieli ze
najbliższy camping jesz 20km w linii prostej! A ten koles robil sie
coraz bardziej natarczywy! Krzyczał że zaprasza braci słowian na
wesele! Alkohol free all food free1 Let's have fun! Tłumaczyliśmy
mu ze na prawde nie możemy, bo nei mamy gdzie spać. w końcu okazał
sie to brat pana młodego i przyniósł nam cvałą tace drinkow i zjawił
sie sam pan młody i wtedy przestalismy sie opierać. Kompletnie
zmeczeni spoceni, brudni i smierdzacy poczlismy sie bawić1. wesele
było bardzo fajne, choc bardzo specyłiczne, bo goście dzielili sie
na tych co byli kompletnie pijani i bna tych co siedzieli za stołami
i sie gapili na reszte jak na kosmitów. Były najpyszniejsze ciacha
na swiecie i alkohol jaki tylko dusza zapragnie. Kolka osób sie nami
zainteresowała, a najbardziej darko swiadek, trory jak uslyczał że
jedziemy do CVzarnogóry wziął od razu nasz nr telefonu i powiedział
ze on tez tam bedzie i oprowadzi nas po budwie. propozycje niezbyt
powążnie potraktowaliśmy, ale radi nr dał. Kiedy bylismy juz prawie
na szpadla wesele sie skończyło o 24! Ale zaczeło sie o 15 i panna
młoda w 7 mies ciąży byla. Spac dalej nie ieliśmy gdzie. w pewnym
momencie facet z recepcji wziął Marcina na bok i powiedzial, że za
to moga go wywalić z pracy, ale co tam on jest anarchista i powie
nam że jego znajomi-anarchiści rozbili sie kiedyś na wyspie w
centrum miasta, pomiędzy jakimis molami do golfa i paintballu w
lesie. Nie wiedzieliśmy co zrobić, no i w sumie grupa sie
podzieliła, bo części nie chciałao se sszukać pola , a cześc bała
sie spać na wyspie. decyzja kto do jakiej grupy sie dolącza byla
dluga i trudna. w miedzyczasie pekł melon kupiony prze Zylicza
jeszcze w nowym sadzie, o który wszyscy cvaly dzień bardzo dbali. W
końcu istaliliśy tak że Adam Ania maciek i Radi jada do centrum z
nadzieją że znajdą tam jeszcze jakis aytobus pod maisto, czyli na
ten camping. a my czyli reszta zaczelismy czukać tej wyspy, bo
oczywiscie mape miał radi. Przeszliśmy przez jakiś wiadukt-droge
szybkiego ruchu, znaleźlismy wyspe , no i w sumie wszystko buło tak
jak mówił recepcjonista, weszliśmy w jakiś las w jakies krzaki i sie
rozbiliśmy. Acha spała z januszem , a ja z marcinem i Jasiczkliem,
bo uznalismy ze w sumie tak bezpiecznie. za wygodnie nir było, w
dzie był upal i jeszcze wesele wiec wszyscy byliśmy mega spaceni i
jeszcze w nogi wylało sie nam troche wódy, która okazała sie
paskudna! Ale jakoś zasneliśmy, choc dookoła byly 2 dyskoteki i było
mega glośno.
14.08
pobudka byłą jednym z najbardziej okropnych przeżyć w mym życiu
gdzyz takiego smrobu jak w 2,5 osobowym jak spaliśmy we 3 to w życiu
nie czulam, bylo naprawde obleśnie, a jak otworzyliśmy drzwi do
namiotu to okazało sie gdzie sie rozbyliśmy. w krzakach, pokrzywach
, badylach iyp. rozbyliśmy sie chyba jakimś cudem tej nocy, bo nikt
przy zdrowych zmysłąch w dzień by nawet nogi nie postawił w tym
gaszczu! okaząło sie tez że robaki zjadły pozostalosci po melonie i
trzeba go był9o rozbić o dzrewo i wywalic. Zwineliśmy namioty i
udaliśmy sie do centrum, Nasz las okazał sie kawalkiem jakiegoś
buszu na tej wyspie, bo cała reszta to byl ekskluzywny park.
|