Dziwka

<1>

2005-12-07 19:29:19
O wprowadzaniu ewentualnych wątków opowiadania i innych tego typu pozwolę sobie decydować sama. Cóż, chyba powinnam być dozgonnie wdzięczna za to, że osoba pisząca bez polskich znaków jakimś cudem (o, nieszczęsna!) przebrnęła przez ten "nie dość dobry, o żenująco niskim poziomie" tekst i jeszcze pokusiła się o udzielanie rad takiej niewyedukowanej, nieinteresującej, niezaznajomionej z pisaniem rzeczy mogących zaspokoić wysublimowane gusta dyletantce, jaką zapewne w Twoim mniemaniu jestem.

2005-12-07 16:01:06
Moim zdaniem masz racje.Wielu ludzi sie sprzedaje chociazby w telewizji i jest to o wiele gorsze dla mnie niz kurestwo na ulicach.

Felieton sam w sobie sredni bo malo interesujaco napisane,ale przebrnelam i chwale za swietny pomysl.
Moze warto by wprowadzic jakis watek opowaidania?

2005-10-23 14:34:56
Droga Beciu! Absolutnie nikt nie będzie na Ciebie "krzyczał" (piszę w cudzysłowie, bo czynnośc ta musiałaby się odbyć za pośrednictwem GG bądź maila, toteż nie byłby to krzyk w swojej "czystej" postaci), bo też i nie ma najmniejszego powodu, by to uczynić. Od dawna zachęcamy do komentowania zarówno zamieszczonych na tej stronie felietonów, jak i pozostałych informacji, a Twoja krytyka jest konstruktywna i jak najbardziej rozumiem Twój punkt widzenia. Cóż, opisany przeze mnie temat jest dyskusyjny i wiele słów może paść, natomiast nie sądzę, by dało się rozstrzygnąć, kto ma w mniejszym lub większym stopniu rację. Myślę, że należy to poddać subiektywnej ocenie każdego zainteresowanego. Ponadto, felietony raczej mają to do siebie, że bywają kontrowersyjne- i chyab w tym tkwi ich swego rodzaju "urok"- w możliwości ingerencji ze strony osób trzecich, wyrażających własny, niekiedy odmienny pogląd. Długość Twojej notatki wcale nie przytłoczyła nas (tj. mnie i Loocasa), a szalenie ucieszyła, sprawiając, że czytaliśmy z zapartym tchem . Serdeczne dzięki, zachęcam do dalszego zaglądania na stronę!







2005-10-22 21:37:24
Hm, na ten temat można by mówić wiele. Z częścią tego felietonu mogę się całkiem zgodzić, ale z resztą nie do końca. Fakt, że prostytucja to coś obrzydliwego. Większość o tym wie, większość to potwierdza, ale znajdą się osoby, które nic złego w tym nie widzą, jak np. osoby wykonujące ten "zawód", choć i z tych nie wszystkie. Ja sama chyba bym nikogo nie usprawiedliwiła, jeśli ktoś się tym zajmuje, bez względu na powód. Choć pewna też nie mogę być, bo w takiej sytuacji, gdzie w moim otoczeniu byłaby taka osoba, się nie znalazłam i nie wiem, jakbym zareagowała. Dla mnie jest to okropne, zwłaszcza, gdy ktoś jest z kimś, aby zarobić pieniądze nie na to, aby przeżyć, a dlatego, aby komuś było jeszcze lepiej, mimo, iż jest dobrze. Po prostu nie mogę tego zrozumieć i chyba nawet nie chcę. Tłumaczą się niektórzy, że nie są zwykłymi dziwkami, jak te na ulicy, bo nie sypiają z kim popadnie, czy z wieloma facetami, a są, mieszkają nawet, z jedną osobą, sypiają z kimś dla pieniędzy, za utrzymanie mieszkania, opłacania szkoły i różne dodatki. Ale to nie jest żadne wytłumaczenie. Na to nie ma wytłumaczenia! Niby się mówi, że trzeba być tolerancyjnym, że to przecież nie nasza sprawa, każdy robi ze swoim życiem, co chce, a jednak ja osobiście tego nie zaakceptuję. To jest brak szacunku do własnej osoby.
Nie zgadzam się natomiast z tym, że wyrzekanie się własnych poglądów, to jakiś rodzaj prostytucji emocjonalnej, bo wydaje mi się, że to jest zbyt wielkie słowo. Owszem, też jest ciężko znieść wymalowane panny, z kilogramem tapety na twarzy, skąpo ubrane, wypatrujące wzorce do naśladowania w kolorowych czasopismach, ale dla mnie określenie, że jest to w jakimś stopniu prostytucja emocjonalna, jest zbyt wielkie. Oczywiście, jeśli dobrze odebrałam przekaz
Nie wiem, czy da się to wszystko zmienić, żeby nie działo się tak, jak się dzieje albo przynajmniej, żeby takie zjawiska się nie nasilały. Wszystko zależy od wychowania, środowiska, w jakim się znajdujemy, no i od własnego nastawienia. Choć pewnie nie odkryłam Ameryki w konserwie No nic, starczy na tyle, przepraszam, że ktoś tyle musiał czytać (o ile ktoś to przeczytał) i nie krzyczcie na mnie za to, co napisałam