Troszeczkę mnie zasmucił Twój komentarz, Sandro. Nie dlatego, że jestem jakąś straszliwą dewotką, bo potępienie osoby niepraktykującej byłoby w ustach kogoś takiego, jak ja, kto latami nie wykazywał zainteresowania kwestią religii, podszyte okrutnym zakłamaniem. Natomiast nie zdziwił mnie i nie zbulwersował ani trochę- Twoja postawa nie należy do jakichś szczególnie rzadko spotykanych, toteż choćbym miała pewne zastrzeżenia, nie mogę twierdzić, że mnie szokuje, tym bardziej, że na pewno nie to było Twoją intencją. Niemniej jednak, spójrz na to z naukowego punktu widzenia. WIARA to fundament, podwalina, motor do działania, bez względu na to, co lub kto jest przedmiotem Twoich wierzeń. A skoro stanowi swego rodzaju afirmację, to czemu się jej wyrzekać, choćby i okazała się bezzasadna, czego osobiście nie mogę sobie wyobrazić? To po pierwsze. Po drugie zaś, co mnie rozbawiło, to to, że w Twojej wypowiedzi pojawił się pewien rozdźwięk, a mianowicie: na wstępie stwierdziłaś, jakobyś "raczej nie wierzyła w Boga", by zakończyć zdaniem, że nie winisz Go za swoje niepowodzenia, czyli jednak musisz przyjmować do wiadomości FAKT Jego istnienia. Pozdrawiam.
|