Nick:mktrmklgtrmkl
Dodano:2006-05-04 21:20:04
Wpis:HE: you obviously have a problem.
ME: if it's so obvious, why don't i see it?
no dobrze, proszę pana, mam problem - żeby było zabawniej nawet nie jeden. leżą zapakowane w worek na dnie szafy, a panu nic do tego. ja wiem, ja wiem, trzeba będzie go niedługo wydobyć, otworzyć, zajrzeć do środka, może nawet włożyć dłoń i sięgnąć po te społeczno-moralne obrzydliwości. uporać się z nimi? cóż za groteskowe absurdy nas dzisiaj dopadły. a tak, oczywiście, już wracam do tematu, bo to o problemach miało być chyba.
*szklanka mleka na uspokojenie. a może kieliszek wódki? i nie dawać dupy każdemu, choćby się chciało. to się nazywa dorosłość - poważne podejście do sytuacji.*
zatem kocham. podobno to oznaka szczęścia, nie problem. schody zaczynają się jednak tu i teraz, gdyż druga strona ma mnie serdecznie i centralnie "w" (słów obraźliwych używać nie będę). a przynajmniej tak twierdziła, gdy dwa miesiące temu rąbnęła mnie kamieniem prawdy w potylicę. i tyle ją widziałam. chociaż nie, kłamię okrutnie, widywać ją widuję, ale więcej uczuć od niej ma dla mnie względnie zimna cegła. wspominki o lukrowanym bólu serca, łzach i cierpieniach głębokich zostawmy na inną okazję.
zatem kocha. ktoś mnie. pan mówi, że powinnam się cieszyć? kiedy mnie to gniecie i wyrzuty sumienia rodzi! bo ja sama nie wiem co ja względem tej osoby chcę. na pewno nie krzywdzić, prędzej rękę dam sobie uciąć w łokciu, chociaż wtedy klawisze pianina staną mi się boleśnie niedostępne. no dobrze już, dobrze, odcinać nikt mi nie każe, ale jednak, hipotetycznie -. no dobrze, hipotetycznie się zamykam. w każdym razie mur, beton i granit, kamień zmurszały nie człowiek jestem. powinnam przeprosić i chociaż jemu nie niszczyć życia? tak, ma pan rację, szkoda.
jakaś zaciętość dzika się we mnie rodzi, pomysły lęgną się w głowie chore, rozwiązań mam tysiąc pięćset, żadnego dobrego. to przykre. ależ proszę pana, to aż tak widać?! no dobrze, wcale nie jest mi przykro. jestem zła. wściekła. zdeterminowana. dlaczego to się, do jasnej cholery, skończyć wreszcie nie może? twierdzi pan, że kara zasłużona? ale ja -. zasłużona, gdy głębiej pomyśleć.
za te wszystkie złamane serca ktoś złamał i moje.
ale nie miało być desperacko, co też mi pan tu natchnienie apokaliptyczne podsuwa! ja wcale nie chcę, ja się zaprę, ja przemilczę, ucieknę i nie wrócę! pan nie wierzy, pan mówi, że ja nie potrafię?! udowodnić mogę. pan chce to zobaczyć? tak. dobrze. spotkajmy się na moście. widzi pan? to ciało w wodzie to ja.
|