..:: Napisz do nas ::..

Nick:Bartek Dodano:2008-01-08 21:45:00 Wpis:W okresie ostatniej dekady (1997-2007) organa ścigania objęły postępowaniami 86 księży (zakonnych) dewiantów seksualnych - w większości pedofilów. Nie ma żadnej innej grupy zawodowej tak skażonej tą dewiacją.
Opiszę ważniejsze z tych spraw - niech owieczki w imię PRAWDY wiedzą. Nasz Dziennik - deklarujący [b]prawde i tylko prawdę[/b] nie wspomnial o żadnym z tych przypadkow.
[u]Zacznijmy od najnowszego - tragedii w podkarpackiej wsi Hłudno .[/u]
[b]Szła ścieżką, rozpoznając na śniegu ślady syna. Nagle go zobaczyła. Jego stopy nie dotykały ziemi. Marta i Zbigniew Obłoj z podkarpackiej wsi Hłudno chyba nigdy nie otrząsną się po samobójczej śmierci Bartka.[/b]Był grudniowy piątek. Ich 13-letni syn wrócił ze szkoły i zaraz wybrał się na sanki. Spieszył się, bo po południu miał służyć do mszy w miejscowym kościele.
Proboszcz oskarżył Bartka o kradzież i pieniędzy. Podobno zginęło 500 czy 700 złotych. Około dziewiętnastej, zaniepokojona nieobecnością syna matka, postanowiła go poszukać. Powiada, że bywało czasami, że zasiedział się u kolegi. Za domem jest ścieżka i zobaczyła świeże ślady na śniegu. Poszła tamtędy i szok, odkryła zwłoki dziecka wiszące na drzewie.
Zaczęła krzyczeć i wzywać pomocy. Usłyszeli ludzie, przyjechało pogotowie. Niestety, było już za późno.
W niedzielę Marta i Zbigniew odnaleźli list syna. Leżał na półce pośród jego rzeczy. Bartek napisał w nim „do pozostałych":
[quote]Pożegnanie
Nie nawidzę tego Łysego, tego pedofila (...). Musiałem to zrobić, ponieważ mówił, że ja go okradłem. Ale ja przysięgam na Boga, że tego nie zrobiłem...". Ale jemu tego nie powiem. To co napisałem oddać policji. I żeby go zabrali z parafi bo to pedofil. Nie chce być gwałcony przez niego. Niewiem o jaką smycz mu chodzi. To co jest moje oddać potrzebującym”
Obłój Bartek[/quote]
We wtorek odbył się wielki pogrzeb... z udziałem – o świętobliwa zgrozo o sakralna obłudo! - księdza pedofila! Prowadził ceremonię, jak gdyby nic się nic stało. Na nic zdały się protesty rodziny i mieszkańców miejscowości, żeby proboszcz sprowadził innego księdza.
Mieszkańcy wsi, wciąż w szoku, dopiero teraz zaczynają mówić otwarcie o swoim proboszczu. Ksiądz Stanisław Kaszowski, który „duszpasterzuje” tam od 11 lat, do kryształowych kapłanów bowiem nie należy. Już dawno wiedziano, że prawdziwym bogiem jest dlań seks, mamona i najnowszy mercedes, którego dorobił się w małej wiosce. Jest przy tym apodyktyczny, czasem bezczelny. Parafiane z delegacją byli w jego sprawie u biskupa w Przemyślu, ale nawet ich nie
przyjął. Nie reagował też na listy. Najgorsze było to, że proboszcz (lat 59), znęcał się nad dziećmi. W 2005 roku pobił dziewięcioletnią Karolinę, co potwierdziła potem obdukcja, ale sprawa przyschła, bo ksiądz się przestraszył i ukorzył przed rodziną dziewczynki - prosił o wybaczenie, obiecując poprawę, podpisał stosowne oświadczenie.
Podczas lekcji religii książką bił dzieci po głowie i szarpał za uszy. Na skargi ludzi nie reagował ani dyrektor szkoły, ani nauczyciele. A przecież wiedzieli doskonale o tym biciu, obrażaniu i znieważaniu uczniów.
Pożegnalny list, który pozostawił Bartek, zawiera jeszcze inne, bardzo niepokojące treści. Sprawą zajmuje się prokuratura w Brzozowie.
Tymczasem proboszcza biskup diecezjalny wyprowadził i osadził w Iwoniczu Zdroju – teraz tam „pasterzuje”.
---------------
Maloletnich którzy wybrykiem w klasie doprowadzili do samobójstwa koleżankę szkolną zamknięto w Domu Poprawczym. Ksiądz ...no tak, nie nie ma domow poprawczych dla księży... bo są "za karę" lepsze parafie.
Nick:wstrząśniety Dodano:2006-08-11 21:30:58 Wpis:Czy ta smierć była konieczna!!!!!
Czy śmierć Andrzeja, męża Waszej podopiecznej Małgorzaty Jakielaszek była konieczna . Działacie rzekomo w tej intencji, aby pomagać rodzinom w ich trudnycvh sytuacjach życiowych. W tym przypadku uwierzyliście tylko Małgorzacie, a nie przeprowadziliście dogłębnej analizy jej zamierzeń w stosunku do znęcenia się nad swym mężem, który o wiele bardziej od niej potrzebował pomocy. Zamierzenia swe wypełniła z premedytacją do samego końca- doprowadziła do tragicznej jego śmierci wciągając w to jego synów. Nie mnie oceniać jej postępowanie, ale widząc jej zadowoloną i z irotycznym uśmiechem minę nad jego grobem, nie mogę powstrzymać łez myśląc, co musiał przeżywać podczas rozłąki jej mąż, który całe życie poświęcił dla dobra ich rodziny - pracował ciężko, wybudował dom i naprawdę uchodzili za dobrą rodzinę. Wy daliście schronienie Małgorzacie, nie wnikając dogłębnie w racje jej męża Andrzeja. On, w odróżnieniu od niej nie wykrzykiwał swoich racji, potknięcia życia małżeńskiego zachowywał dla siebie. Czy ta śmierć była konieczna!!! Zastanówcie się po stokroć zanim dacie opiekę znękanym osobom, bo czasem może trafić się żona, która z satysfakcją zamknie dom za trumną męża, mówiąc wcześniej, że nie ma miejsca w nim dla niego- tak jak zrobiła to Małgorzata. Czy ta śmierć powinna mieć miejsce w dzisiejszych czasach. Proszę Was, nie zawierzajcie tylko pukającym do Waszego domu- bo czasem może okazać się to ogromną pomyłką, jak w tym przypadku. Śmierć Andrzeja rozłączyła ich na zawsze- nie pomagajcie w zrywaniu sakramentu małżeństwa popprzez podpowiedzi spraw przeprowadzanych w sądzie - bo co Bóg złączył, człowiek niech nie rozłącza. W tym przypadku Andrzej poświęcił swe życie aby Małgorzata otrzymała upragnioną wolność. Jeżeli nadal jest pod Waszą opieką to uważnie przypatrzcie się jej postępowaniu. Jeżeli przeczytaliście do końca moje smutne refleksje, to proszę módlcie się o spokój duszy śp. Andrzeja , bo w dużej mierze, Wasza opieka nad Małgorzatą przyczyniła się do niej.
Szcząść Boże.