wideomalarstwo
WIDEOMALARSTWOMichał Brzeziński
Ledwie kilka dni temu odniosłem się do pomysłu Józefa Robakowskiego, związanego z propozycją pokazu, ukazującego redukcję przestrzeni w filmie i wideo do materii światła . Wykazując jej niepodważalną i znamienną historycznie rolę, wskazywałem na konieczność włączenia jej w proces przechodzenia od wideo-iluminacji do wideo-narracji (jako przeciwieństwa fabuły). Bez powyższego procesu to, co miało być energią, staje się impotencją – powrotem do sztalugi. Tymczasem, jak się okazało, właśnie potwierdzono moje obawy w Bielsku-Białej (wystawa BWA „Obrazy jak malowane”). Pisałem o tym, że rozumienie filmu jako światła jest agresywną redukcją, wymierzoną przeciwko teoriom filmu André Bazina i Siegfrieda Krakauera, tkwiącym nadal w iluzorycznym realizmie kina stylu zerowego. Tutaj czuję, że stoję w jednym szeregu sprzeciwu - takie strukturalne założenie uwalnia impet sztuki i ożywia jej płaszczyzny konceptualne, jej intelektualną głębię. Ledwie kilka dni temu pisałem o tym, a dziś czytam w ARTEONIE o wideomalarstwie! O ile koncepcja filmu jako światła, odnosząca się do najlepszych i najistotniejszych nurtów filmu eksperymentalnego, jest kreatywna i ciekawa, otwierająca, o tyle sam pomysł na klaustrofobiczne hasło „wideomalarstwo” brzydzi mnie, choć wideo występuje właśnie w kontekście sztuk plastycznych i jest wykorzystywane przez plastyków. Wideo ma jednak swój język i pasożytując na tradycji malarskiej rozwija go. Biorąc początek w fotografii, właściwy wydźwięk uzyskuje jednak poprzez ruch i montaż, a więc czas. Kiedy zobaczyłem w tej jakże pustej i zatęchłej ramie nazwisko Robakowskiego, poczułem jakby ktoś próbował zetrzeć wąsik Monie Lisie Duchampa. Kompletna bzdura szanowni kuratorzy. Odnosiłem się zresztą do tych koncepcji w swoich pracach, jak na przykład LANDSZAFT A SPRAWA POLSKA. Umiejscowienie w kontekście wideomalarstwa nazwiska Robakowskiego, który jest z definicji antyestetyczny, antymalarski, rezygnuje z wystudiowanych filmowych kadrów? Który dezawuuje obraz w ogóle i poprzez otwarcie sztuki na przypadek ujawnia nagą estetykę wideo-rejestracji, jej naturę? Który ją eksploruje i zgłębia w kolejnych pracach... to kompletne nieporozumienie! Rozumiem w tym zestawie kontekst prac Łukasza Ogórka, czy Ani Orlikowskiej, którzy są wiernymi akademikami próbującymi sił - z niekiedy bardzo dobrym rezultatem - w wideo... Wywodząca się z łódzkiej ASP próba odwołania się do martwych teorii sztuki - mumii zjadanej przez tańczące robaki - jest tu w swoim kontekście. Piktorializm to określenie, którego używałem w swoich wczesnych tekstach, jako pejoratywnego zamiennika dla takiego wideo, które jest komercyjnym, koniunkturalnym, szabrowaniem na sile tradycji.  W sztuce polskiej wyjściem z piktorializmu i przejściem do nowego paradygmatu był dla mnie Warsztat Formy Filmowej – mierzący w swych działaniach przeciwko kanonom. Piktorializm, strojąc się w konceptualną maskę, próbuje wrócić jako objawienie, używając nazwisk i prądów myślowych, które były mu przeciwne. Nie rozumiem, czemu na siłę próbuje się odświeżać to, co przebijał Robakowski w DURSZLAKU (1961)! To, przeciwko czemu buntowano się od czasów Duchampa i Malewicza. Dziś wykorzystuje się ich teorie, aby wskrzeszać malarstwo na polu wideo, a Robakowski daje się w to wmanipulować! Nie można stać po "tej" i "tamtej" stronie kry, a stracić w historycznie nieodpowiednim kontekście można wiele.
Dodał : poni
Data dodania : 2007-03-03 00:00:00
Komentarze
Nie ma żadnych komentarzy.